niedziela, 8 marca 2009

Przypowieść o rozgwiazdach

Mężczyzna szedł plażą, zastanawiając się nad swoim życiem. Zawsze chciał coś zmienić w świecie, ale choćby najbardziej się starał, kończyło się to poczuciem daremności.

Nagle usłyszał głośny chrzęst i spojrzał pod nogi. Dokładnie tam, gdzie stał, i tak daleko, jak mógł sięgnąć wzrokiem w obie strony, leżały setki tysięcy maleńkich rozgwiazd wyrzuconych na brzeg przez fale oceanu.

Mężczyzna szedł dalej, rozmyślając o widocznym okrucieństwie oceanu. W końcu te rozgwiazdy nie zrobiły nic złego! A jednak przed końcem dnia będą martwe, bo leżą wyrzucone na brzeg i czekają na śmierć.

Po jakimś czasie mężczyzna natknął się na staruszkę, która stała na brzegu i wrzucała do wody wyrzucone przez fale rozgwiazdy.

Kiedy zapytał ją co robi, powiedziała, że zawsze coś chciała zmienić w świecie i uznała ten właśnie dzień za dobry moment, żeby zacząć.

Mężczyzna przeniósł wzrok na tysiące rozgwiazd, które umierały na wybrzeżu i powiedział: „Na każdą rozgwiazdę, którą wrzuca pani do morza, przypadają trzy wyrzucone na brzeg! Jakim sposobem ma to coś zmienić?”

Kobieta przez chwilę patrzyła z namysłem, po czym podniosła kolejną rozgwiazdę i cisnęła ją do wody. „Dla tej jednej to bardzo wiele zmienia” – odparła i uśmiechnęła się najpiękniejszym uśmiechem, jaki mężczyzna kiedykolwiek widział.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz