środa, 29 kwietnia 2009

Wideodydaktyka 2.0

Trzymam kciuki za rozwój tej branży. Odnośnie profesora Bralczyka, to zapraszam na stronę.


Użyty przez autora tej prezentacji zwrot wideodydaktyka 2.0 muszę przyznać, bardzo przypadł mi do gustu. Mam jednak pewne wątpliwości, czy chaos, jaki panuje na youtube, nie przyczynia się do tego, że nauczyciele będą jednak woleli omijać go szerokim łukiem.

Inne artykuły związane z tym tematem:

Refleksja po wystąpieniu na Konferencji pt."Wyzwania nauczyciela XXI wieku".

Web 2.0 w projektach edukacyjnych

Osiem cech Web 2.0

Czego młodzież uczy się z serwisów społecznościowych

Metodyka kształcenia online

Garść badań naukowych:

Cyfrowa kreatywność a edukacja

Polskie internetowe serwisy edukacyjne - czy służą edukacji?

Sześć technologii, które zmienią edukację

Technologie a rozwój zawodowy nauczycieli

Ciekawe darmowe narzędzie pomocne w nauczaniu:

Uczniowskie debaty (strona angielskojęzyczna)

Centrum Zasobów Edukacyjnych MEN

Pozdrawiam.

Artur Rak

7 komentarzy:

  1. W YouTube chaos jest jedynie pozorny. W rzeczywistości serwis posiada bardzo dobrze działające mechanizmy porządkowania treści - ważne w nauczaniu (ważne szczególnie dla nauczycieli, gdyż obsługa tego serwisu dla uczniów - cyfrowych tubylców - jest intuicyjna).
    Nauczyciele omijając YouTube, omijają/będą omijali jednocześnie miejsce, w którym ich uczniowie "siedzą" i będą "siedzieć". Można w nauczaniu używać super, extra, full wypas z firankami serwisu wideodydaktycznego, ale co z tego, skoro uczniów trzeba tam będzie zaciągać... (parafraza słów pewnego mądrego człowieka :) ).
    Warto więc wykorzystać fakt, że YouTube jest popularny wśród uczniów (najpopularniejszy serwis wideo i jeden z najpopularniejszych na świecie) i wspomagać nim nauczanie w szkołach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piotrze, dziękuję za komentarz.
    Samo porządkowanie treści na YT nie jest wystarczające w nauczaniu. Również samo oglądnięci filmu albo prezentacji nie przyczyni się do lepszego zapamiętania treści. Owszem, można w pewien sposób potraktować tę formę jako reklamę swoich usług.

    Tyle w skrócie odnośnie tej metody. Temat jest bardzo ciekawy i z chęcią podyskutowałbym z Tobą. Do czego bardzo Cię zachęcam.

    Mam w związku z tym kilka pytań do Ciebie.
    Jak myślisz, z czym kojarzy się przeciętnemu, polskiemu uczniowi serwis YT? Dlaczego oni tam zaglądają i z jaką częstotliwością?

    Jak dobrze rozumiem, Twoim celem jest zachęcenie polskich nauczycieli do korzystania z tej opcji.

    Należałoby skierować kilka pytań do nauczycieli, aby dowiedzieć się czegoś więcej.

    Jaka jest przyczyna ich niechęci w odniesieniu do tego serwisu?
    Jaką konkretną korzyść uzyska nauczyciel wykorzystując YT?
    Dlaczego polscy nauczyciele nie wykorzystują wszystkich metod tradycyjnych w swoim codziennym kontakcie z uczniami, studentami. Mam na myśli dyskusje, wspólne dzielenie się wiedzą, prezentacje, studia przypadków, odgrywanie scenek itp. Wiem, że posiadają taką wiedzę, która poprawia efektywność nauczania (Dale), ale jej jakoś nie wykorzystują.

    Napisałeś, że problem leży w przyciągnięciu uczniów do profesjonalnego serwisu. Myślę, że problem leży gdzie indziej.

    Jaki odsetek uczniów, studentów korzysta z korepetycji?
    Ile czasu poświęcają na dotarcie na zajęcia z korepetycji?
    Może warto skupić się w pierwszej kolejności na nich?

    Wybacz, że zadałem tyle pytań, ale taka już jest przypadłość mojego zawodu :) Poza tym bardzo mi zależy aby usprawnić w Polsce system nauczania. Chodzi tu przecież o naszą wspólną przyszłość.

    Pozdrawiam.
    Artur Rak

    OdpowiedzUsuń
  3. Postaram się odpowiadać po kolei :)
    Porządkowanie treści w YouTube jest na wystarczającym poziomie, by móc używać serwisu jako narzędzia w szkole. Mogę tematycznie grupować wideo (nawet cudze) na swoim kanale, mogę tworzyć listy ulubionych, blog wideo, mogę też subskrybować innych użytkowników. Jeśli wydaje się któremuś nauczycielowi, że to mało, to zawsze może (w sekundkę) stworzyć blog, gdzie uporządkuje treść wg dowolnych kryteriów. YouTube pozwala bowiem na umieszczanie swoich wideo poza serwisem (zarówno pojedynczych, jak i całych list odtwarzania).
    Samo oglądnięcie filmu (czy prezentacji) na YT o żabach nie jest wiele lepsze od wykładu o tych płazach. To fakt. Właśnie dlatego mówiłem w swojej prezentacji o wideodydaktyce 2.0, która różni się od zwykłej (jednostronnie skierowanej) jak Web 2.0 i Web 1.0. Zamiast wykładu o żabach, każmy uczniom nakręcić krótki film dokumentalny o życiu tych płazów. Wtedy zamiast kopiować treść zadania z Wikipedii, będą musieli wyjść z domu, znaleźć miejsce, gdzie żyją żaby, itd... A ocena? Film będzie najlepszą oceną ich pracy. Rozwiną dzięki temu nie tylko swoją inteligencję językową i matematyczno-logiczną (które to dwie są wyłącznie rozwijane w polskich szkołach), ale też ruchową, interpersonalną i inne, które Howard Gardner przedstawił w swojej Teorii Inteligencji Wielorakich.

    Z czym kojarzy się przeciętnemu uczniowi serwis YT?
    Myślę, że jeszcze mogę odpowiadać w imieniu uczniów, bo rok temu udało mi się zdać maturę :) Dla mnie YT zawsze był źródłem najświeższych informacji (choćby Top 10 ligi NBA z zeszłego dnia, czy bramki z LM). Oglądałem teledyski i zwiastuny filmów, ale też mogłem wyrazić siebie przed innymi użytkownikami serwisu, poprzez publikowanie własnych filmów. Myślę, że to zachowanie w miarę przeciętnej osoby.

    Jaka jest przyczyna niechęci nauczycieli w odniesieniu do tego serwisu?
    Może dlatego, że musieliby się nauczyć czegoś, co dla dziecka z podstawówki jest już instynktem, bo przecież jest to pierwsze pokolenie, które wychowało się wśród komputerów? Może dlatego, że uważają (błędnie), że na YT jest przemoc, pornografia i wcześniej wspomniany chaos?

    Jaką konkretną korzyść uzyska nauczyciel wykorzystując YT?
    Jego uczniowie będą się naprawdę uczyć wykonując zadania, a nie tylko kopiować i wklejać. W dodatku będą się uczyć pracując tak jak im się podoba (obecnie ruchowiec musi siedzieć 45 min w ławce słuchając jak żyje żaba, to mniej/więcej tak jakby słuchowcowi zatkać uszy), rozwijając wszystkie inteligencje. Taki efekt da się osiągnąć łącząc możliwości wideodydaktyczne YT i projektową metodę pracy.

    Dlaczego polscy nauczyciele nie wykorzystują wszystkich metod tradycyjnych w swoim codziennym kontakcie z uczniami, studentami?
    Trudno mi się wypowiadać na temat, w którym jest takie uogólnienie. Ja w swojej karierze spotkałem i takich, i takich. Niektórzy po prostu uczą jak sami byli uczeni, nawet jeśli swoją edukację skończyli 140 lat temu.

    Odnośnie korepetycji
    Nie za bardzo rozumiem ich związek z naszą dyskusją. Dla mnie korepetycje są rzeczą abstrakcyjną. Nigdy nie używałem i raczej już nie będę. Uważam, że z tymi korepetycjami jest trochę tak, jak z dysleksją, czy ADHD. Jeśli Jasiu robi byki w dyktandzie, to rodzice pędzą mu po zaświadczenie, a jeśli do tego jest nieznośny na lekcjach to na pewno ma jeszcze ADHD. Z korepetycjami podobnie. Większa ich część nie jest spowodowana tym, że nauczyciel źle uczy lub wcale, tylko zwykłym lenistwem i tumiwisizmem rodziców, którzy zamiast dziecko przypilnować, to wolą pakować ciężkie pieniądze w obcą osobę, która zrobi to za nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pytanie z czym przeciętnemu uczniowi kojarzy się YT odpowiedziałeś tak jak się spodziewałem, czyli z rozrywką. W ogóle nie wspomniałeś o nauce. Dlatego uważam, że to jest kluczowy problem, jeśli chodzi o naukę w tym serwisie. Zgodzę się, że poprzez zabawę możemy więcej zapamiętać treści.

    Należałoby przekonać nauczycieli aby tworzyli właśnie takie filmy i prezentacje, które poprzez zabawę uczyły by czegoś. Wymaga to jednak zdobycia nowych umiejętności, a to już sporo kosztuje i nie koniecznie mam tu na myśli stronę finansową tego przedsięwzięcia.

    Stąd też wynikało moje drugie pytanie odnośnie oporów po stronie nauczycieli. Należałoby w pierwszej kolejności popracować nad zniwelowaniem tych oporów. Niestety jest to proces żmudny i wymaga zaangażowania ludzi na wyższych poziomach.

    Zapytałem o korzyści dla samych nauczycieli, bo chciałem Ci ułatwić i w ten sposób niejako podpowiedzieć jak można by było skutecznie nakłonić ich do pewnych zmian. Szkoda, ze nie udało Ci się odpowiedzieć na to pytanie. Napisałeś owszem o kanałach percepcyjnych uczniów, ale nie wynikały z tego żadne korzyści dla samych nauczycieli.

    Pisząc o korzyściach miałem na myśli – większa satysfakcja z osiągnięć, więcej wolnego czasu, poczucie spełnienia, większe zarobki itp.

    Szkoda, że nie pociągnąłeś tematu korepetycji, bo chciałem w ten sposób zasugerować pewną drogę rozwoju tego serwisu.
    Pozwól, ale nie zgodzę się z Twoją opinią, że problem z nauczaniem nie leży po stronie nauczycieli, a tylko po stronie rodziców. Uważam, że nie jest w porządku patrzeć na tę sprawę tylko przez pryzmat własnego doświadczenia. Nie uważasz, że mogłeś poważnie kogoś obrazić, kto naprawdę ma tę chorobę?

    Wracając do wideodydaktyki, uważam, że problem może leżeć właśnie w niechęci nauczycieli wykorzystania innych metod, które stosowali dotychczas. Jeżeli udałoby się znaleźć jakieś konkretne korzyści dla obu stron, poparte niezbitymi dowodami, to byłby to pierwszy krok w rozwoju Twojego pomysłu.

    W dalszym ciągu uważam, że inicjatywa jest słuszna i z chęcią będę ją wspierał. Z resztą sam pracuję nad projektem, w którym można by wykorzystać nowe technologie w nauczaniu dorosłych.

    Pozdrawiam.
    Artur

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wspomniałem o nauce: po pierwsze w ujęciu czysto szkolnym, po drugie - w realiach polskich realiach. Tak się składa, że za uczniowskich czasów, z YT dowiedziałem się (dalej dowiaduję) i nauczyłem dużo ciekawych rzeczy, niekoniecznie związanych ze szkołą. Gdzie skaterzy uczą się nowych trików? W tym samym miejscu co nowocześni tancerze tańczyć :) W USA studenci MIT i Berkley mają z kolei kanały YouTube swoich uczelni... Polski problem jest taki, że młodzi ludzie już uczą się różnych rzeczy z YT, a nauczyciele nie potrafią tego wykorzystać i pójść do miejsca, gdzie ich uczniowie już dawno są.

    Dalej się nie rozumiemy. Nauczyciele tworzący wideo i prezentacje to 1.0. Ja mówię cały czas o 2.0, czyli o uczniach, którzy np. tworzą materiały dla siebie (uczniów). Gdy czegoś słuchamy lub oglądamy, to zapamiętujemy odpowiednio 20 i 30% zasłyszanych informacji (to jest 1.0). Gdy natomiast uczymy się, wykonując zajęcia praktyczne, to zapamiętamy 90% (2.0). Niech nauczyciele naprawdę nie robią prezentacji, ani filmów (wiem, że nie pachnie to dobrze). Wystarczy (sic!), że będą facylitatorami, zadającymi uczniom kreatywne projekty, w których można wykorzystać narzędzia multimedialne.

    Nauczyciele zmienią się prędzej czy później (mówię tzw. betonie. Znam dużo dobrych, kreatywnych nauczycieli, którzy nie "boją" się uczyć młodych ludzi). Ja jestem dobrej myśli. Kwestia raczej w tym, czy zrobią to dobrowolnie czy z osobą stojącą nad nimi. Serwisy Web 2.0 są tworzone z myślą o użytkownikach i ich obsługa jest intuicyjna, więc jedynym problemem jest chęć.

    A czy korzyścią dla nauczyciela nie jest to, że ma posłuch, autorytet, że naprawdę uczy, że uczniowie chętnie przychodzą na jego lekcję, a nie tylko po obecność? Bo chyba po to właśnie się zostaje nauczycielem - nie po to, żeby zbijać kokosy, czy po skończonej ostatniej lekcji iść do domu jak zwykły pracownik. Ktoś, kto jest nauczycielem tylko w szkole, to nie nauczyciel.

    Nie powiedziałem, że problem związany z korepetycjami leży tylko w rodzicach. Chociaż w znacznej mierze tak jest, szczególnie w pierwszych latach nauki. Jeśli rodzice wtedy nie wytworzą u dziecka odruchów dobrego uczenia się, to potem będzie już pozamiatane. Wtedy rodzice mają wielkie pretensje do szkoły, która "nie potrafi nauczyć ich dziecka"... A że dzieci są leniwe, to już druga sprawa. Z resztą, nie dziwie im się, bo wiele z tego, co się uczą jest/będzie im kompletnie w życiu niepotrzebne (do tej pory nie wiem, po co uczyłem się o perstaltyce jelit, chociaż uczyłem się).
    Nikogo nie chciałem obrazić, a jeśli ktoś się obrażonym poczuł, to przepraszam. Odwołuję się do własnego doświadczenia, bo innego nie mam :) I wiem, że bodajżeże trzech dyslektyków z mojego liceum napisało próbną maturę z języka polskiego bezbłędnie (pod względem dysleksji). Umówmy się, że wielu uczniów nie ma dysleksji, tylko zaświadczenie o niej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałem, ale już to czynię.

    Faktycznie, nie dokładnie się wyraziłem, pisząc o tworzeniu filmów. Miałem na myśli wspólne działania, nauczycieli i uczniów, które mogłyby się przyczynić do powstania takiej produkcji.
    Tymi umiejętnościami byłyby oczywiście techniki tworzenia takich filmów, prezentacji, w taki sposób, aby można by było wykorzystywać je w przyszłości w edukacji.

    Zaangażowanie grupy uczniów w ten proces tworzenia czegoś takiego, rzeczywiście przyczynia się do lepszego zapamiętywania (stożek Dale’a). Zwróciłbym jeszcze uwagę, na to, że nauczyciele (oczywiście poza wyjątkami), nie biorą chyba pod uwagę indywidualnych stylów uczenia się (style uczenia wg. Kolba) w procesie nauczania.

    Wspominając o sposobach nauczania, warte podkreślenia jest to, że nawet taka dyskusja jak nasza, przyczynia się do lepszego zapamiętania treści. Pod warunkiem, jeżeli bierze się w niej czynny udział. :)

    Myślę, że problem leży gdzie indziej. Leży on prawdopodobnie w polskim systemie szkolnictwa .
    Od tego powinno się rozpocząć jakiekolwiek zmiany.

    Wydaje mi się, że wystarczyłoby zmienić system oceniania uczniów, zastępując go opisowym. Tak na marginesie, system ten został już wprowadzony w 2000 roku, ale na razie w nauczaniu wczesnoszkolnym. Polecam artykuł.

    http://joannadembowa.w.interia.pl/klopoty%20z%20ocena.htm

    Dodatkową rzeczą, jaka powinna być wprowadzona (tę informacje skonsultowałem z kilkoma zaprzyjaźnionymi wykładowcami), to rozliczanie z efektywności samych nauczycieli.

    W ten sposób można by porównywać ich ze sobą na różnych poziomach. Tworzyć w ten sposób ranking najbardziej efektywnych nauczycieli, a nie jak do tej pory rankingi samych szkół, czy uczelni.
    Wtedy to dopiero będą się starać, tak aby nie być na samym dole listy. Dodatkowo, jeżeli uzależnić od tego system premiowy, to już w ogóle byłaby bajka.

    Niezależnie od tego jaki byłby, jak to określiłeś, kreatywny owy nauczyciel, to nic to nie zmieni. Prawdopodobnie wszystkie działania na niższych poziomach będą sabotowane wyżej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto szybko sprowadzi taką osobę „na ziemię”. Nad tym także należałoby popracować.

    Wracając do korzyści, o które pytałem. Jak myślisz, jakie korzyści mogą jeszcze odnieść sami nauczyciele, wykorzystując najnowsze technologie? Autorytet i posłuch, to mają z założenia pracując w tym zawodzie i myślę, że nie jest to dość wystarczający bodziec do działania oraz zmian nawyków.

    Pozdrawiam.
    Artur Rak

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie do końca zgadzam się z tym ocenianiem. Z tego co wiem (możliwe, że się mylę), zasady oceniania są ustalane w WSO każdej szkoły. Inaczej mówiąc to, czy z kartkówki dostanę 100%, 6-tkę, czy 10 serduszek, zależy wyłącznie od decyzji rady rodziców, dyrektora i grona pedagogicznego. Żadne działania na "wyższych szczeblach" nie są potrzebne. Wszystko można załatwić "lokalnie".

    Ja również jestem za tym, aby szkoła działała podobnie do firmy, w której liczą się przede wszystkim kompetencje nauczyciela, a nie jego staż. Pomysł z rankingami uważam jednak za niezbyt trafiony. Moim zdaniem sprowadzi się on do tego samego, co mamy teraz z awansem zawodowym nauczyciela, czyli de facto gonitwą za papierkami i zaświadczeniami (nie ważne co się robi, ważne żeby miec papierek). Pewnie ten "konkurs piękności" miałby polegać na klasyfikowaniu nauczyciela na podstawie osiągnięć jego uczniów. Fajnie, ale przeważnie bywa tak, że jeden nauczyciel dostanie lekką, spokojną i pracowitą klasę, a inny będzie pracował z klasa, która ma ważniejsze rzeczy do roboty niż naukę. Nie jest to ciekawy na motywację.

    Właśnie takie udogodnienia sprowadzają, w szczególności, młodych nauczycieli "na ziemię". Dlatego mówię o kreatywności i wiążącej się z nią chęci do pracy. To jest podstawa i jeśli takiemu nauczycielowi nie można pomóc, to wypada chociaż nie przeszkadzać. On naprawdę da sobie rady.

    O korzyściach napisałem już w poprzednim komentarzu i chociaż były one tylko dwie, to każda następna z nich wynika. Nie zgodzę się, że ów autorytet i posłuch nauczyciel ma z założenia. Jest to raczej rzecz, o którą belfer musi ciężko walczyć. Trudno więc mówić, że te korzyści są bodźcami do cięższej pracy, gdyż dla wielu nauczycieli są one po prostu nieosiągalne (biorąc pod uwagę ich styl uczenia, wykorzystywane do tego narzędzia).

    OdpowiedzUsuń